dawrweszte dawrweszte
2318
BLOG

David Tibet, Hitler oraz Chrystus na białym koniu

dawrweszte dawrweszte Kultura Obserwuj notkę 15

 

Jak pisałem na temat industrialu zdawkowo wspomniałem o Current 93. David Tibet, bo Current 93 to głównie on, to postać nietuzinkowa. Kiedy słucha się jego muzyki, myśli układają się w spójna całość. Przesłanie jego nagrań może nie wydaje się oczywiste, ale zmusza do zastanowienia się nad tematyką. Kiedy próbuje się to przelać na papier, to pojawiają się banały. Dziwne, ale to nie wina Davida Tibeta, to moja wina. Coraz mniej o muzyce potrafię pisać, coraz więcej o niej myślę. W głowie wszystko ułożone, w głowie mnóstwo analiz, pomysłów, interpretacji, na papierze stek słów, które niewiele znaczą, stek bzdur, które zostaną wrzucone gdzieś na serwer, bardziej ku mojej uciesze niż innemu celowi.
 
David Tibet urodził się w Malezji. Jego rodzice byli Brytyjczykami tam mieszkającymi. Dzieciństwo David wspomina raczej słodko, beztrosko. Jak na kilkulatka jego zainteresowania wybiegały znacznie poza obszar zainteresowań równolatków. Pociągały go religie, wszystkie m. in. Buddyzm, Islam, Hinduizm, a najbardziej pociągało go dość egzotyczne w Malezji Chrześcijaństwo. Gdy osiągnął wiek dziesięciu lat, rodzice postanowili wysłać go do szkoły w Wielkiej Brytanii. I tu zaczęła się jego udręka. Dzieciństwo w Malezji wspomina jako idyllę, młodość w UK wręcz przeciwnie. Spuśćmy zasłonę milczenia na jego szczenięce lata. Odnotujmy fakt, że pod koniec lat 70 – tych poznaje Genesisa P Orridge'a i asymiluje się z industrialnym środowiskiem, a właściwie ze środowiskiem muzyków industrialnych. A zresztą, jego biografię zostawiam już na boku, bo nie o to mi chodzi.
 
Chodzi mi o jego albumy, o drogę poszukiwań jaką wybrał Tibet. Jego płyty oscylują wszystkie wokół tematów religijnych. Na pierwszy rzut oka/ucha muzyka Currrent 93 jest monotonna, może wydawać się nudna. Z kierunku industrialnego jaki obrał na począku drogi pozostało niewiele, właściwie tylko ciągła współpraca z Stapletonem (Nurse With Wound). Muzyka jaką uprawia Current od dobrych dwudziestu lat to coś, co jest określane jako apokaliptyczny albo mroczny folk. I cały trik polega na tym, że te płyty odkrywają swoją wartość dopiero kiedy zgłębimy ich treść, ich koncept. Bo Tibet nigdy nie nagrywa zbioru piosenek. To są po prostu koncept albumy, nawet jeśli on nie chce tego tak nazwać (a właściwie nawet nie wiem).
 
Ja chciałbym wymienić dwa albumy Current, które mnie pochłonęły całkowicie. Pierwszy to Thunder Perfect Mindz 1992r. Płyta pod wpływem lektury tekstu, a właściwie wiersza o tym samym tytule (po polsku jest to Grom czyli Perfekcyjny Umysł). Jest to tekst określany jako gnostycki, a stanowi on fragment biblioteki Nag Hammadi. Nag Hammadi to zbiór chrześcijańskich teksów określanych jako gnostyckie. Teksty zostały znalezione w Egipcie w 1945r. a datowane są na pierwsze wieki naszej ery. Jeśli ktoś ma ochotę zapoznać się z tekstemThunder Perfect Mind zapraszam tutaj. Tekst wywarł takie wrażenie na Davidzie Tibecie, że powstał z tego cały album. Tekstem i albumem Current 93 zainspirował się także Steven Stapleton ze swoim Nurse With Wound i wydał równolegle album o akim samym tytule, zgoła inny niż Current.
 
Centralnym punktem albumu Current jest chyba utwórHitler As Kalki.W szesnastominutowym utworze Tibet opisuje Hitlera jako Kalki czyli dziesiąty awatar Vishnu. Vishnu jest oczywiście bogiem Hinduzimu, Kalki jest jego ostatnim, apokaliptycznym wcieleniem. Nie jest to teoria wymyślona przez samego Tibeta. Taką koncepcję przedstawiła niejaka Savitri Devi, francuska pisarka urodzona w 1905, zmarła w 1985r. Jej idea czy może raczej teoria, spotkała się na świecie z wieloma zwolennikami, mimo że nie jest zbyt rozpowszechniona, w internecie można jednak znaleźć jej ślady. Niby prosta interpretacja, czy naprawdę? Co na to sam David Tibet?
 
Hitler był Antychrystem, nie mam co do tego wątpliwości. Jezus zabił Hitlera. (...)
 
To teraz niech każdy kombinuje sobie sam.
 
Inny album Current, który absolutnie uwielbiam to Black Ships Ae the Sky.Album z kolei opowiada historię ze snu Tibeta, on sam oczywiście jest przekonany, że tak będzie i już. Przyśniła mu się kiedyś apokalipsa. We śnie widział czarne okręty, które zjadły niebo, pojawił się Cesarz czyli Antychryst, a potem wyłonił się Chrystus na białym koniu. No i jak Wam się podoba? Nie mam zamiaru opisywać dalej, bo popadnę w banał, ale taka jest prawda. Tibet w każdym wywiadzie stwierdza to samo. To jest kolejna jego płyta zagłębiona w religijnych spektach i trzeba się dokładnie w to wpuścić, bo może przelecieć obok, a naprawdę warto się skupić.
 
Skąd u Tibeta takie przekonania religijne? Nie należy do żadnego kościoła, nie opowiada o kaznodziejach, moralności, nakazach, przykazaniach, nie próbuje przekonać innych do swoich idei, mało tego. W latach 80 – tych, zaraz po wydaniu debiutu Nature Unveiledmówił w książce Tape Delaytak:
 
Religia; to tylko kupa gówna, czyż nie?
 
W 2000r. leżał w szpitalu w wyniku zakażenia krwi. Był bardzo bliski śmierci, podawano mu morfinę. W pewnym momencie morfinę odstawiono (na jego życzenie) i twierdzi, że gdy umierał człowiek na łóżku obok, ujrzał anioła śmierci. Od tamtej pory za każdym razem opowiada o Chrystusie na białym koniu, apokalipsie itd.
 
Zastanawiam się czy mówi prawdę. Czy to aby nie jest tylko artystyczna kreacja. Kiedy słucham jego albumów słyszę człowieka, który nie goni za tłumem, nie podąża ślepo za zasadami, nad którymi nawet nie chce się zastanowić. On naprawdę wariuje na punkcie tematów mistycznych. Gnoza, Hinduizm, Chrześcijaństwo, to wypełnia jego głowę i nie tylko. On nie wymaga od słuchacza poświęceń, nie wymaga bezgranicznego wsłuchania się w album i idee na nim wyśpiewane. On po prostu nagrywa, z pasją,szczerze, i dlatego jego albumy są tak interesujące. Można kompletnie nie ogarniać tego o czym śpiewa, można dojść do zupełnie innych wniosków, ale nie sposób odmówić mu pasji, a przecież pasja prowadzi do najciekawszych rzeczy stworzonych nie tylko przez muzyków. Gdyby każdy chrześcijanin opowiadał o swojej wierze w taki sposób, a w jaki robi to Tibet, to byłaby piękna religia. Nie tylko chrześcijaństwo. Kim właściwie jest David Tibet? On chyba sam do końca tego nie wie:
 
Current, od początku swego istnienia, z mojego punktu widzenia, to po prostu ja spoglądający w lustro i próbjący zrozumieć moje obsesje, moje fascynacje, moje strachy, moje miłości, moje nadzieje. (...)
 
 
 
Zawieszam link do utworu Then Kill Caesarz płyty Black Ships Ate the Sky, żeby zachęcić. Utwór jest bardzo radiowy. Dodam jeszcze, że na płycie jest mnóstwo gości, ale już nazwiska przemilczę, kto będzie miał ochotę sam zgłębi. Tyle o Tibecie. Musiałem o nim napisać, żeby się trochę od niego uwolnić. A poza tym w słuchawkach za chwilę rozbrzmi Hitler As Kalki, a przy tym nie chcę pisać. Tego muszę posłuchać.
 
 
 
dawrweszte
O mnie dawrweszte

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Kultura