Na okoliczność
wydania nowej płyty przez zespół Zdrój Jana. To jest kapela z przełomu lat 60 – tych i 70 – tych. Nie będę nic więcej pisał, bo popadnę w banał. Dodam, że to muzyka z nurtu niemalże (albo malże) psychodelii. Coś, co w Polsce raczej się nie pojawiało. Dla mnie – fenomen. W muzycznej rzeczywistości PRL – u, rockowej rzeczywistości o kształcie świnki w kolorach różu i głębokiej purpury, rzecz absolutnie niebanalna i niespotykana. Wrzucam ten filmik animowany z muzyką Zdroju Jana także w nawiązaniu do dzisiejszej
dyskusji u Marcinakk. Dyskusji o kiepskiej kondycji polskiej muzyki, a raczej o kondycji kiepskiej przyczynach. Bo to jednak też jest dość wymowne, że taki Zdrój Jana dopiero teraz wydaje oficjalną płytę, prawda? Trochę szkoda, że jednak na czoło został wtedy wyniesiony rock progresywny. Żal mi dokonań psychodelicznej rewolucji na świecie, które jakby przeszły bokiem, poza granicami polskiego rockowego głównego nurtu.